Nie ma chyba kwiatów bardziej symbolicznych niż róże. Kojarzą się one ze szlachetnością i delikatnością. Nic dziwnego, bo jeszcze do niedawna uchodziły za kwiaty szczególnie wymagające w uprawie, pielęgnacji, podatne na rozmaite choroby i szkodniki. Ich hodowlę pozostawiano w rękach prawdziwych fachowców, a po bukiety zamiast do ogrodów, chadzaliśmy do najlepszych w mieście kwiaciarni. Na szczęście najnowsze technologie sprawiły, że pojawiły się gatunki róż, które z powodzeniem (i bez kompleksów) możemy posadzić na własnych rabatkach.
Gatunków róż i sposobów ich podziału jest bez liku. Niewątpliwie łatwo się w tym pogubić, zwłaszcza komuś, kto ogród traktuje jako przede wszystkim hobby. Postaramy się podpowiedzieć, jakie odmiany sprawdzą się, zwłaszcza w mniejszych, przydomowych ogródkach.
Róże wielokwiatowe.
Zaczynamy od „wysokiego C”, ale później będzie już tylko łatwiej. J Ten typ róż uchodzi bowiem za najbardziej wymagający pod względem gleby i pielęgnacji, ale od razu zaznaczamy, że jest on niezwykle efektowny. Czy można znaleźć kompromis? Naturalnie, że tak i szukając dobrych rozwiązań warto wybrać te odmiany, które będą charakteryzowały się maksymalną odpornością na mróz i jednocześnie dużą odpornością na choroby. Konkrety? Proszę bardzo. Początkującemu ogrodnikowi powinny sprzyjać takie odmiany jak wdzięcznie brzmiąca Cherry Lady (róże w kolorze wiśni), Limona (jak sama nazwa wskazuje – żółte kwiaty), La Perla (analogicznie, tyle że białe) czy kremowe Sebastian Kneipp. Należy jednak pamiętać, że choć róże te wyróżnia mrozo i chorobo odporność to warunkiem absolutnie koniecznym do ich uprawy jest ściółkowanie. Tu z pomocą przychodzi agrowłóknina ściółkująca (do kupienia np. tutaj LINK). Podniesie ona również temperaturę korzeni, co jest istotne nawet w przypadku gatunków bardziej odpornych na mróz.
Róże rabatowe.
Miało być „lżej i przyjemniej” i zgodnie z obietnicą – jest. To typ róż mniej kapryśny od wielkokwiatowych róż, ale bynajmniej nie oznacza to, że można zrezygnować z zalecanych zabiegów pielęgnacyjnych, takich jak wspomniana agrowłóknina ściółkująca czy – OBOWIĄZKOWO (!) – ochrona na okres zimowy. Wybierając róże rabatowe mamy po prostu nieco większe szanse na to, że w razie pewnych niedociągnięć wynikających z braku doświadczenia czy nieco gorszej jakościowo gleby, nadal mamy szansę cieszyć się romantycznymi kwiatami w okresie kwitnienia. Co więcej, niektóre z róż rabatowych są łudząco podobne do tych wielkokwiatowych, np. magiczna Abracadabra w czerwono-biało-żółte paski, miedziane Bengali czy kremowe Lions Rose. Inne natomiast zachwycają nietypowym kształtem, np. różowa i kulista (jak sama nazwa wskazuje) Pomponella. Wśród róż rabatowych ważną grupę stanowią te niezwykle piękne, można rzec „starego typu” rozetowe kwiaty, takie jak obłędne, bladoróżowe Herzogin Christiana, różowe Leonardo Da Vinci czy czerwone Bordeaux. Róże rabatowe to także doskonała propozycja dla tych, którzy w ogrodzie lubią mieć „coś innego”, bo takiego połączenia barw nie powstydziliby się nawet czołowi impresjoniści. Wystarczy wymienić chociażby Acropolis (w kolorach od różowego do seledynowego!), Hot Chocolate (miedziano brunatne) czy Rhapsody in Blue (ciemny fiolet) żeby choć wyobrazić sobie co mamy na myśli.
Róże pnące.
Lubią zaciszne miejsca i zdecydowanie najsłabiej radzą sobie z mrozem więc jesienią wymagają szczególnej pielęgnacji. Do gatunków najmniej „problematycznych” w tej grupie należą chociażby porcelanowo różowe New Dawn, miedziano pomarańczowe Kordes Rose Aloha czy amarantowe Bajazzo. Co ciekawe, wszystkie te odmiany powtarzają kwitnienie więc cieszymy się nimi dłużej.
Róże okrywowe.
To niezwykle bogata grupa odmian. Jak sama nazwa wskazuje charakteryzuje je duża zdolność do okrywania powierzchni gleby. Dobra wiadomość jest taka, że róże okrywowe przeważnie nie są kapryśne i mają niewielkie wymagania pielęgnacyjne. Łatwiej przychodzi im tolerowanie słabych gleb czy zanieczyszczonego powietrza. Poza tym wiele z nich owocuje (gratka dla kulinarnych pasjonatów) i kwitnie stale aż do późnej jesieni.
Róże parkowe
To grupa, podobnie jak róże okrywowe, szalenie różnorodna. Wspólnym mianownikiem róż parkowych jest jednak duża żywotność, szybki wzrost i odporność na warunki pogodowe oraz choroby czy szkodniki. Wystarczy nawet jeden taki krzew w ogrodzie żeby stało się w nim bardziej efektownie, a nawet romantycznie. Wiele róż parkowych sprawdza się także jako żywopłoty czy szpalery i doskonale komponuje się z innymi roślinami, krzewami czy drzewami. Wśród najpopularniejszych odmian można wymienić różowe Angele, łososiową Lambadę czy czerwoną Hansaland.
Słów kilka o ochronie róż przed mrozem
Temat bardzo „na czasie”, bo powoli żegnamy już (historycznie ciepłą) jesień i na dobre witamy się z ostrzejszymi chłodami. Jak już parokrotnie wspomnieliśmy, większość odmian róż nie poradzi sobie zimą bez odpowiedniego zabezpieczenia. Na pewno obowiązkowym numerem jeden jest kopczykowanie, czyli usypywanie z ziemi ogrodowej lub kompostu około 20-centymetrowego kopczyka, tak, by zabezpieczyć nasadę róży i jej bryłę korzeniową. Prace te wykonuje się między końcem października, a początkiem listopada. Bezpieczeństwo róż i – w związku z tym nasze dobre samopoczucie – poprawi dodatkowo tzw. agrowłóknina biała (zwana także zimową), której zadaniem jest ochrona przed silnym wiatrem i mrozem, a także ograniczenie utraty wody przez róże. Agrowłókniną owijamy korony róż i całe krzewy. Agrowłókninę białą – w najróżniejszych rozmiarach – można kupić tu LINK. Alternatywą dla zimowej agrowłókniny mogą być kaptury zimowe (wygodniejsze w stosowaniu przy pojedynczych krzewach): LINK.
Mamy nadzieję, że przekonaliśmy Was do zaproszenia róż do swojego ogrodu. Ich pielęgnacja naprawdę nie musi być zmorą ogrodnika, a – zapewniamy – daje wiele satysfakcji i powodów do dumy.