Na ogół gigantyczne rośliny kojarzą nam się z roślinnością dżungli. Jeśli chodzi o ich pochodzenie to jest w tym trochę prawdy, ale to wcale nie przeszkadza w tym żeby zagościły w przydomowych czy działkowych ogrodach. Ważne: olbrzymie są tylko same rośliny, a nie ilość pracy przy ich hodowli.
Olbrzymy coraz częściej goszczą w naszych ogrodach. Nic dziwnego – obowiązuje przy nich zasada „kucyka i dużego konia”, czyli gabaryt ma drugorzędne znaczenie w kontekście ilości czasu, jakiego wymagają i nakładów finansowych. To zdecydowanie dobra informacja dla tych, którzy marzą o roślinach, których z całą pewnością nikt nie przeoczy: bardziej okazałych – zarówno wzdłuż, jak i wszerz.
Takie olbrzymy to nie tylko sposób na murowany efekt WOW, ale również na rozwiązania typu „smart”. Po pierwsze, doskonale zasłonią niezbyt ładne miejsca w ogrodzie – odrapane wejście do drewutni, właz do krainy czarów i inne tego typu elementy, które są chyba na każdej, nawet najbardziej zadbanej działce. Doskonale sprawdzą się też w miejscach gdzie rosną rośliny cebulowe, kwitnące wiosną. Ich część naziemna po okresie kwitnienia zamiera więc powstają nieestetyczne, puste placki. Aż się prosi żeby ten efekt zatrzeć za pomocą okazałych, soczysto zielonych liści. Wreszcie, choć pewnie w wielu przypadkach ten argument będzie pierwszym i całkowicie wystarczającym – olbrzymy osłonią nasz azyl przed spojrzeniami zbyt ciekawskich sąsiadów. Oprócz takich praktycznych zastosowań warto spojrzeć na te giganty w kontekście uatrakcyjnienia wyglądu naszego ogrodu. Doskonale sprawdzą się np. na rabatach jako godne tło czy rama dla bylin i roślin o delikatniejszej budowie. Wprowadzą w takim przypadku ciekawy element kontrastu. Paradoksalnie przepięknie komponują się z roślinami o drobnych listkach, kwiatkach czy nawet igłach. Okazałych rozmiarów byliny mogą też służyć jako solitery (czyli rośliny rosnące pojedynczo na otwartym terenie, szczególnie eksponowane) posadzone w trawniku lub na tle domu. Innymi słowy – same zalety z posiadania ich w swoim ogrodzie.
Olbrzymy – gdzie i jak je sadzić, by im było dobrze?
Zacznijmy od wybrania im odpowiedniego miejsca w naszym ogrodzie. Być może zabrzmi to banalnie, ale trzeba to podkreślić: olbrzymy potrzebują dużego terenu żeby mogły się swobodnie rozrastać i żeby się wzajemnie nie kanibalizowały. A walka między roślinami idzie przecież nie tylko o miejsce, ale też o wodę, światło i składniki pokarmowe. Co poza przestrzenią jest olbrzymom potrzebne do szczęścia? Duże byliny najlepiej czują się na terenach półcienistych i dość wilgotnych, dlatego jeśli masz w ogrodzie chociażby niewielkie oczko wodne to właśnie w jego okolicach powinieneś poszukać dla nich miejsca. Nawożenie i podlewanie jest ważne, dlatego – zwłaszcza w kontekście odpowiedniego nawadniania, warto ułatwić życie i sobie i roślinom i skorzystać z dobroczynnego działania agrotkaniny czy agrowłókniny. Pamiętajmy, że jednym z jej podstawowych zadań jest właśnie dbanie o odpowiednie nawodnienie gleby i minimalizowanie ubytków w jej wilgotności. Jak widać – olbrzymie rośliny wcale nie wymagają olbrzymich nakładów pracy i nierzadko są łatwiejsze w uprawie niż rośliny powszechniej występujące w naszych ogrodach. Wniosek? Naprawdę nie trzeba się ich bać.
Miejsce wybrane? Można przystąpić do konkretów. Olbrzymy najlepiej sadzić w grupach po kilka sztuk, chyba, że mamy do czynienia z okazem niezwykle okazałym lub takim, który błyskawicznie i szeroko się rozrasta, np. poprzez kłącza. Można też efektownie łączyć ze sobą różnego rodzaju duże byliny, tworząc tym samym naprawdę urokliwą, imponującą kompozycję. Dowód? Coraz częściej spotyka się np. połączenia tarczownicy, funkii czy paproci.
„Osiołkowi w żłoby dano” czyli którego olbrzyma zaprosić do ogrodu?
Jeśli chodzi o rodzaje olbrzymów, to mamy ich całe bogactwo. Jednym z najbardziej popularnych, głównie ze względu na swoje rekordowe gabaryty, jest Gunnera olbrzymia. Osiąga nawet do 3 metrów wysokości, a średnica jej liści dochodzi do 150 cm (czyli więcej niż dużego, rodzinnego parasola!). Gunnera wywodzi się z lasów tropikalnych, ale myli się ten, kto sądzi, że w naszych warunkach jej uprawa jest niemożliwa. Co więcej, nie jest to wysoce skomplikowane. Należy spełnić jeden, podstawowy warunek, mianowicie zadbać o bardzo dokładne okrycie kłączy na zimę, co jednak – przy obecnej bogatej i zróżnicowanej ofercie agrotkanin i agrowłóknin jest naprawdę łatwo osiągalne i efektywne. Najlepiej ten „Guliwer wśród olbrzymów” będzie się zachowywać w próchnicznym i lekko kwaśnym, acz wilgotnym podłożu. Gunnery lubią również nawozy więc warto zasięgnąć porady w sklepie ogrodniczym.
Równie popularny, choć już nie tak gabarytowo okazały, jest lepiężnik japoński. W porównaniu do Gunnera jest niewielki, bo osiąga „zaledwie” 180 cm wysokości, ale i to wystarczy, by zamaskować niejedne odrapane drzwi do komórki czy ogrodzenie działki. Nie ma sobie równych jeśli chodzi o tempo rozrostu. Niezwykłego uroku i oryginalności dodają mu charakterystyczne, zielone kwiatostany, które pojawiają się jeszcze przed rozwojem liści.
Podobnie, jeśli chodzi o kolejność (kwiaty-liście) zachowuje się wspomniana już wcześniej tarczownica… tarczowata Ta, przy swojej japońskiej koleżance czy olbrzymim Gunnerze może uchodzić w zasadzie za odpowiednik yorka czy pudelka przy bernardynach, bo maksymalnie dorasta do 100cm wysokości, a jej liście mają średnicę ok. 30cm.
A co jeśli chodzi o samą estetykę i zdobienia olbrzymów? Ci, którzy poszukują bylin specyficznych, jedynych w swoim rodzaju i wyróżniających się (nie tylko gabarytem), powinni skręcić zdecydowanie w stronę egzotycznych klimatów. I tak na przykład – wyjątkowe „ząbki” wieńczące liście odnajdziemy na bokkoni sercowatej. Nie jest łatwo ją przeoczyć, bo potrafi mierzyć – bagatela – 2,5m wysokości! Osoby lubujące się w motywach fali mogą natomiast sięgnąć po modraki, które – w zależności od gatunku będą miały od kilkudziesięciu cm do niecałych 2 metrów.
Miłośnicy Homera, Horacego i klasycznego rozumienia estetyki z pewnością natomiast zakochają się w akantach, które już w starożytności stanowiły wzorzec piękna.
Wspaniałe, żółte kwiatostany to z kolei domena tzw. języczków (w zależności od rodzaju osiągają 1-1,5 m wysokości) lub omany wielkie (tu znacznie wyżej, bo nawet dorastające do 2,5 m). Na białokremowe kwiatostany możemy natomiast liczyć, jeśli do naszego ogrodu wprowadzimy rodgersje. W zakresie różnorodności kolorystycznej nasze potrzeby może zaspokoić np. któraś z popularnych (również wspomnianych wcześniej) funkii. Charakteryzują się one, w zależności od gatunku, liśćmi o żółtych, czy białych obrzeżach, a nawet w niebieskawym kolorze.
Podsumowując – olbrzymy są już powszechnie dostępne w dzisiejszej branży ogrodniczej. Uprawiać je może właściwie każdy, kto dysponuje (ciut większym) kawałkiem ogrodu. Decydując się na nie warto zaopatrzyć się w agrotkaninę czy agrowłókninę, która znacznie ułatwi opiekę nad tymi gigantycznymi roślinami, a w niektórych przypadkach wręcz będzie kluczowa dla ich uprawy.