Jeśli chodzi o białe Boże Narodzenie to chyba już nikt na nie nie liczył. Zima już od lat przychodzi później, ale w tym roku zaskoczyła drogowców (i nie tylko), bo – póki co – nie przyszła. Drogowcy może i zadowoleni, ci, którzy zawsze boleśnie odczuwali rachunki za ogrzewanie – też, ale z całą pewnością nie rolnicy i ogrodnicy. Dla nich ciepła zima to gigantyczny problem, skutkujący poważnymi konsekwencjami. Podpowiemy jak je zminimalizować.
Oczywiście największe troski spoczną na barkach rolników i sadowników, czyli tych, którzy utrzymują się z plonów swoich upraw. My jednak wiemy, że każdy posiadacz – nawet najmniejszego ogródka – wkłada całe serce w swoje zielone królestwo. I z bólem obserwuje straty, jakie przynoszą szkodniki, nieprzyjazny klimat i inne czynniki, na które nie miał większego wpływu. Czy jednak na pewno nic nie da się zrobić? Cóż. Śniegu i zimy nie wywołamy, ale wychodzimy z założenia, że kluczem do sukcesu jest poznanie swojego „wroga”. Czym zatem grozi ciepła, bezśnieżna zima? Widzimy tu kilka podstawowych kwestii.
Oszalałe rośliny i pączki w styczniu
Miniona jesień była w zasadzie chłodniejszym przedłużeniem lata. No, może jest w tym odrobina przesady, ale prawda jest taka, że mało było dni, kiedy z czystym sercem mogliśmy siarczyście kląć na listopadowe chłody, wiatry i deszcze. Gdyby nie kalendarz, nie zorientowalibyśmy się, że mamy już zimę. Co to oznacza dla naszych roślin? Otóż znaczna część z nich nie weszła w ogóle w stan uśpienia, czyli został bardzo poważnie zachwiany cykl wegetacyjny. Sadownicy z całej Polski mówią już, że na niektórych plantacjach truskawek czy grusz widać już młode liście, pąki, a nawet kwiaty. I chociaż najbliższe prognozy pogody nie przewidują większych zmian to jednak jest wysoce prawdopodobne, że mróz (a wraz z nim silny wiatr) w końcu przyjdzie – w lutym, marcu, a może nawet kwietniu (wszyscy pamiętamy chyba majówkę sprzed kilku lat, kiedy oprócz mrozu mogliśmy lepić bałwany). Wtedy natomiast straty będą wręcz ogromne, żeby nie cytować ekspertów wieszczących po prostu klęskę. Pomijamy oczywiście samą oziminę, której do prawidłowego wzrostu są po prostu potrzebne mróz i śnieg. Rolnicy już teraz spodziewają się mniejszych plonów. Czy można zatem zapobiec stratom, które – z klimatycznego punktu widzenia – wydają się nieuniknione? My rekomendujemy rozwiązanie, na którym znamy się najlepiej, bo doskonalimy je od wielu już lat. Chodzi oczywiście o przykrywanie roślin zimową, tzw. białą agrowłókniną. Czy okrywanie roślin zimową włókniną, podczas gdy zimy brak ma sens? Jak najbardziej, ponieważ jeśli nadejdą w końcu silne mrozy to nasze uprawy będą bezpieczne, a do tego momentu agrowłóknina doskonale zadba o przepuszczalność wody, zapewni cyrkulację powietrza pod przykryciem, a nawet dopływ światła. Mikropory w strukturze agrowłókniny pozwalają na odparowanie nadmiaru pary wodnej. Wspomniana przepuszczalność wody prowadzi nas do kolejnego, bardzo poważnego problemu, który wiąże się z ciepłą, bezśnieżną zimą. Chodzi mianowicie o suszę.
Nie ma nie ma wody na pustyni. I u nas też.
Tak naprawdę, według ekspertów, problem suszy już teraz nas dotyczy. Choć za oknem raczej mokro, to jednak wilgotność gleby systematycznie spada. Bo brak opadów oraz stosunkowo wysokie temperatury (jak na zimę) uniemożliwiają odbudowę deficytu wody w glebie. To nie tylko może, ale wręcz musi wpłynąć na kondycję wiosenno-letnich zbiorów (o cenach warzyw i owoców nie wspominając nawet). Oczywiście najlepszym sposobem zapobiegania deficytowi wody jest nawadnianie, ale nie wszędzie są techniczne możliwości założenia instalacji nawodnieniowych. Poza tym, w przypadku silnej suszy (a taka nam grozi) zamiera część korzeni, osłabiając jeszcze bardziej zdolność rośliny do pobierania wody i składników pokarmowych. Nasza propozycja to nawadnianie kropelkowe oraz ściółkowanie czarną włókniną (dostępną tu KLIK), która doskonale utrzymuje wilgoć w glebie. To naprawdę najprostszy i najmniej wymagający, a z drugiej strony – niezwykle efektywny sposób walki z brakiem wody. Dodatkowo można podejmować działania służące poprawie pojemności wodnej gleby, czyli – na przykład – próbować uregulować jej odczyn, podnieść zawartość próchnicy, ale trzeba pamiętać, że to proces naprawdę długotrwały i wymagający konsekwencji w działaniu.
Zestresowane rośliny to łatwy kąsek dla szkodników
Nie każdy ogrodnik wie, że rośliny mogą być zestresowane! Dochodzi do tego wtedy, gdy znajdą się one w warunkach, w których temperatura i inne zjawiska meteorologiczne odbiegają od optymalnych dla danego gatunku. Stres prowadzi do zakłóceń w metabolizmie roślin, prowadząc nierzadko do ich śmierci. Ekstremalnych („z punktu widzenia” roślin) warunków pogodowych w Polsce nie brakuje. Każdy rok jest inny. Na przemian mamy susze, nawałnice, gwałtowne i obfite opady, skoki temperatur. Dlatego niezmiernie istotne jest wsparcie roślin zabiegami, które będą zwiększały odporność na stres i minimalizowały skutki anomalii pogodowych. Osłabione rośliny stanowią łatwy kąsek dla wszelkiej maści szkodników, które będą panoszyć się na naszych grządkach tym chętniej, że wydłużył się okres wegetacji. Ciepła zima stwarza doskonałe warunki do rozwoju chorób grzybowych. Oprócz tego na plantacjach mogą pojawić się w znacznie większym nasileniu chwasty oraz, wspomniane już, szkodniki. Tym bardziej więc doskonałym pomocnikiem w ogrodzie okaże się czarna agrowłóknina, która nie tylko ułatwia nawadnianie gleby, ale również utrzymanie w zdrowiu i dobrej kondycji naszych upraw. A nawet przy jej nieocenionym wsparciu, nas – ogrodników – czeka pracowity sezon.